Od pewnego czasu w marektach obok wód mineralnych i źródlanych, pojawił się tajemniczy napój o kryptonimie „woda alkaliczna”. Reklamowana jako prozdrowotny suplement, o wyższych pH niż klasyczna woda. Marketingowo – mamy hit! Magiczne, oczyszczające serum dostępne w cenie jedynie dwóch butelek zwykłej wody. Czy może być lepiej? Może być gorzej. Ale po kolei.
Co w ogóle kryje się za hasłem „woda alkaliczna”? Jest to woda, której odczyn kwasowy jest zasadowy, czyli wyższy niż w standardowej opcji. Producent najbardziej popularnej marki sygnowanej tymi produktami, stawia na pH wysokości 8-9, gdy tzw. roztwór obojętny mieści się na poziomie 7. Co zatem zmieniają dla zdrowia te dwa punkty?
Zależy, kogo spytamy o opinie. Fani bohaterki tego tekstu uważają, że nawadnia ona lepiej i zmniejsza ryzyko chorób powiązanych z zakwaszaniem organizmu. Przypisują jej przyspieszenie metabolizmu, poprawienie trawienia, spowolnienie starzenia i wzrost energii. Prawdziwi eliksir nieśmiertelności. A co na to lekarze?
No właśnie nie wiadomo. Do tej pory badania były prowadzone na zbyt małą skalę, a ich liczba była zbyt mała by móc w pełni obiektywnie wypowiadać się na ten temat. Jedno badanie było przeprowadzone na grupie 60 osób, drugie natomiast na 100. Patrząc na to, że rzetelne i wszechstronne badania zbierają setki, a nawet i tysiące, badanych, w różnym wieku, płci i z różnych zakątków świata – ciężko ocenić ich wiarygodność. Skąd zatem producenci biorą potwierdzenie swoich tez?
Najprawdopodobniej z własnych doświadczeń i zapotrzebowania rynku. Czy alkaliczna woda uzdrawia? Może wspomóc lecz daleko jej do chociażby wody znanej z uzdrowisk. Czy może zaskodzić? Stosowana w nadmiarze i bez większej kontroli – oczywiście, że tak. Na pewno pozbawi Was większej ilości pieniędzy z portfela celem inwestycji w kolejny produkt bazujący na niewiedzy konsumentów.